TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Olga Bończyk - W obronie Edyty

. Data publikacji: 2016-02-09

"Zaczęło się od tego, że "odkryła" mnie (i mojego brata) przedszkolanka. Powiedziała rodzicom, że mamy zdolności muzyczne i dlatego jako 6-latka trafiłam do szkoły muzycznej".

Jest Pani aktorką, ale też zawodowo śpiewa - jak zaczęła się Pani przygoda z muzyką?

Olga Bończyk: Zaczęło się od tego, że "odkryła" mnie (i mojego brata) przedszkolanka. Powiedziała rodzicom, że mamy zdolności muzyczne i dlatego jako 6-latka trafiłam do szkoły muzycznej. Brat miał zostać skrzypkiem (i rzeczywiście gra w tej chwili w Orkiestrze Kameralnej Agnieszki Duczmal), a ja pianistką. Tylko, że ja wolałam śpiewać, niż spędzać długie godziny przy instrumencie - i tak związałam się ze sceną.
Dużo czasu poświęca Pani na ćwiczenie głosu?

OB: Przyznam się szczerze, że nie - i to, niestety, z lenistwa. Właściwie teraz "odcinam kupony" od tego, co zrobiłam kiedyś, bo dawniej bardzo dużo śpiewałam. Ale gdy ma się gorszy dzień, nie ćwiczony głos czasami płata figle... To instrument, który właściwie zmienia się każdego dnia. Wystarczy przespać za mało godzin i już głos jest matowy, albo pojawia się chrypka. Ale, przyznaję bez bicia, gdybym codziennie choć przez pół godziny rozśpiewywała się, raczej nie miałabym takich problemów.

Przez 9 lat występowała Pani w zespole Spirituals Singers Band i śpiewała gospel. Czy, Pani zdaniem, w polskich kościołach jest miejsce na "czarną" muzykę?

OB: Oczywiście! W ogóle myślę, że msze gospel zamiast coś ujmować, dodałyby Kościołowi prawdziwego ducha, ogromną spontaniczność. W Polsce trochę tego brakuje: wychowujemy się w szacunku do religii, nasza kultura jest dość skromna, żeby nie powiedzieć wręcz "sztywna"... A pieśni gospel dodałyby jej uroku. Gdy razem z zespołem występowaliśmy na nabożeństwach, także za granicą, wierni reagowali wręcz fenomenalnie! Godzinna msza upływała dosłownie w sekundę, a ludzie nie chcieli później się z nami rozstać! Zresztą jest nawet takie powiedzenie: kto modląc się śpiewa, modli się dwa razy...

Jak się Pani czuje w roli tej "wrednej wydry" - Edyty? Nie boi się Pani negatywnej reakcji widzów na swoją postać?

OB: Przede wszystkim Edyta nie jest żadną "wydrą" i wcale nie jest wredna! Tylko, że bardzo trudno jest to pokazać w ciągu zaledwie kilku odcinków. Postać Edyty została wprowadzona do serialu w bardzo określonym celu. Ma stworzyć zamieszanie i niepokój, zaciekawienie i podziw. Tak naprawdę, Edyta jest kobietą której nie ułożyło się w życiu prywatnym. Próbuje znaleźć sobie miejsce w nowym środowisku, zaznaczyć, że nadal jest atrakcyjna - po prostu woła o miłość. To dojrzała kobieta: chce, żeby ktoś ją pokochał , ale nie dlatego, że jest atrakcyjna i ma samochód wyścigowy, ale dlatego, że ją naprawdę ceni. W przyszłych odcinkach będzie można zobaczyć, że Edyta ma życiowe pasje, jest kompetentna, pracowita, rzetelna... i co najważniejsze bardzo uczciwa wobec samej siebie. A to zbyt dobre cechy, żeby widzowie chcieli ją od razu przestać lubić.

Coś czuję, że po Pani takiej obronie "akcje" Edyty wzrosną...

OB: Mam nadzieję bo, nie oszukujmy się, kobiet podobnych do Edyty jest bardzo wiele. W pracy sukcesy, a w miłości wciąż coś szwankuje... Ci atrakcyjni ludzie, którym na pierwszy rzut oka powiodło się w życiu, wciąż szukają swojego miejsca. Łapczywie potrzebują uczucia. I jeśli widzowie "skreślą" Edytę, to wydaje mi się, że będą oszukiwać samych siebie. Przecież każdy choć raz był w podobnej sytuacji: choć przez moment czuł wokół pustkę i próbował zwrócić na siebie uwagę innych.

Skoro wiemy już, co kryje się pod uśmiechem Edyty, pozostaje tylko odkryć, jaka jest Olga Bończyk... Mogłaby Pani zdradzić widzom swoje wady i zalety?


OB: Cóż, mój mąż zawsze powtarza, że jestem okropna gadułą - i chyba tak jest. Poza tym myślę, że jestem zbyt naiwna i łatwowierna. Zawsze gdy poznaję kogoś nowego, obdarowuję go wielkim kredytem zaufania i w konsekwencji staję się zbyt wylewna, szczera i otwarta. W rezultacie często staję się ofiarą, bo inni znakomicie potrafią wykorzystać moją sympatię do nich. Niestety, choć już wiele razy dostałam nauczkę nie potrafię się zmienić.

A zalety? Na pewno jestem pracowita, rzetelna i uczciwa, co zresztą też wynika z faktu że jestem koziorożcem: zawsze staram się wykonywać wszystko najlepiej, jak potrafię. A poza tym, doskonale gotuję, co bardzo docenia mój mąż i wszyscy nasi znajomi którzy choć raz byli podejmowani przez nas obiadem lub kolacją.

Aktorom często zdarzają się na scenie (i na planie) przejęzyczenia, sytuacje, w których trudno opanować śmiech... Potrafi Pani wtedy zachować powagę?

OB: Oj nie, bo jestem straszną śmieszką! Bawi mnie dosłownie wszystko, a w dodatku sama też uwielbiam robić kawały kolegom!

Którzy pewnie się rewanżują?

OB: Tak, świetny dowcip zrobili mi np. podczas spektaklu "Zwierzęta Doktora Doolittle", w którym gram siostrę doktora - Sarę. Na początku sztuki na scenie powinno leżeć przykryte chustką jajko oraz inne drobne rzeczy, które mają świadczyć o generalnym bałaganie. Wchodząc na scenę zauważam nieporządek i mówię : "No proszę, znowu bałagan" i zaczynam sprzątać. Kiedy podeszłam do jajka i zdjęłam chustkę zobaczyłam... wielką szmacianą kurę, którą koledzy nałożyli na jajo! W tym momencie powinnam wygłosić moje oburzenie z powodu jajka leżącego na środku gabinetu, ale kiedy zobaczyłam tę kurę, dusząc się ze śmiechu pośpiesznie wydukałam coś o kurze znoszącej jajko. Jakoś wybrnęłam z tej sytuacji, ale już za chwilę koledzy mieli rzucać tym jajkiem z rąk do rąk... I tym razem rzucali kurą - sytuacja była tak komiczna, że chowaliśmy się po kulisach, żeby nie pokazać widzom śmiechu...

A co Panią najbardziej śmieszy w życiu prywatnym?

OB: Codziennie rano rozśmiesza mnie mąż. Zawsze ze mną tańczy a ja zawsze się wtedy wygłupiam i tak co rano dodajemy sobie animuszu!

Ostatnie pytanie: może Pani zdradzić, co czeka Edytę w przyszłych odcinkach?

OB: Mogę tylko obiecać, że Edyta na pewno nie zrobi krzywdy Zosi i Kubie. A poza tym mam nadzieję, że w następnych odcinkach Edyta będzie równie kontrowersyjna, jak obecnie...

Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł