TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Bogdan Baer - Cieszę się, że nie jestem amantem

Data publikacji: 2016-02-09

Uważa się za człowieka trochę "starej daty". Tyle, że patrzy na świat z młodzieńczym optymizmem. Może tak działają magiczne deski teatru? To na nich zamienia się w 12-latka i to w dodatku z piekielnym charakterkiem... Jaśnie wielmożny pan Hrabia, który żałuje, że nie był Szwejkiem, czyli... BOGDAN BAER.

Jak trafił pan do serialu "Na dobre i na złe"?

Bogdan Baer: Któregoś dnia siedzę za kulisami i nagle brzęczy komórka: "Czy zgodziłby się pan wziąć udział w serialu Na dobre i na złe?" Co ma odpowiedzieć aktor, który w ogóle nie ogląda seriali, bo nie ma czasu? Gram na zwłokę, że odpowiedź dam później. Nagle słyszę: "Bierz! Bierz, bo to dobry serial!"- mówią koledzy. No i tak się zaczęło. Zobaczyłem parę odcinków, rola mi się podobała i stwierdziłem, że warto w tym wystąpić. Poważna, ambitna sprawa. Serial robiony profesjonalnie, co się niestety rzadko zdarza. Nie ma prób przypodobania się publiczności. Jest za to próba pokazania prawdziwego człowieka.
Jaki jest grany przez pana Hrabia? Czy coś pana z nim łączy?

BB: Mamy podobne spojrzenie na świat. To człowiek, który dostrzega w każdym przyjaciela. Widzi wokół sympatycznych ludzi. Może to naiwność, ale ta cecha jest mi też bliska. Nie widzę w ludziach zła, a nawet jeśli, to zdaje mi się, że to jakaś przejściowa sprawa. Istotne jest to, co dobrego można znaleźć w drugim człowieku. Humanizm jest cechą wspólną moją i Hrabiego. I dlatego z przyjemnością gram tę postać.

Hrabia jest trochę "starej daty"...

BB: To starszy pan, który młodość przeżywał "dziesiąt" lat temu - w zupełnie innej epoce. Dzisiaj się mówi dwa, trzy słowa - "spoko", "O.K.", "sorry"- i od razu wszystko wiadomo. Niedokładnie wyraża się myśli, przez pewne problemy szybko się "przebiega".... Hrabiemu trudno jest przestawić się na skróty myślowe, którymi posługuje się nowe pokolenie.

Pan podobnie patrzy na dzisiejszą rzeczywistość?

BB: W wielu wypadkach się z Hrabią zgadzam. Poprzez tempo życia, rozwój techniczny coś zyskujemy - jest nam wygodniej, szybciej się pewne rzeczy przekazuje i poznaje. Ale są też minusy. Myślę, że traci się bezpowrotnie coś dobrego. Nie ma czasu, żeby pewne rzeczy "wysmakować" i przeżyć. W tym tempie życie staje się "bylejakie". Dzisiaj młodzi ludzie chcą od razu mieć wszystko i szybko.

Trafił pan kiedyś do prawdziwego szpitala? A jeśli tak, to jakie są pańskie wspomnienia?

BB: Przede wszystkim pacjenci. Leżący na mojej sali dobrze się ze mną czuli - i ja z nimi też. Czasami aż za dobrze! Opowiadałem dowcipy, a oni byli po operacjach, więc nie mogli się śmiać i krzyczeli na mnie, że im szwy pękają!

Teatr to miejsce pełne magii, tradycji, ale i przesądów. Czy na serialowym planie jest podobnie?

BB: W serialach grają aktorzy teatralni, więc i teatralne przesądy przechodzą razem z nimi do filmu. Np. jak upadnie scenariusz, to trzeba go przydeptać. Nie powinno się gwizdać, chyba że w ramach roli, bo to może przynieść nieszczęście. W teatrze nie je się też pestek, bo to znaczy, że będzie bieda...

Na planie serialu, jeśli coś się nie uda, zawsze można powtórzyć ujęcie. W teatrze tak się nie da. Czy pamięta pan jakąś swoją teatralną wpadkę?

BB: Na ogół nie mam takich kłopotów. Ale czasami coś "poleci". Np. w "Zielonej gęsi" Piekielny Piotruś, którego gram, recytuje wierszyk i ma powiedzieć "Jestem król Władysław Łokietek". A ja tego dnia czytałem dużo o Poniatowskim, który utkwił mi w pamięci. Wychodzę więc i mówię: "Jestem król Stanisław Łokietek"!

Jest pan aktorem charakterystycznym, komediowym - to ułatwia czy utrudnia pracę?


BB: Dzięki temu mam swobodę. W mojej "szufladce" mieszczą się bardzo różne role. Cieszę się np, że nie jestem amantem, bo to człowieka ogranicza. Gdy ktoś ma piękną twarz gra zwykle tylko "siebie". A ja gdy byłem młody miewałem role starców. Zakładałem brodę i zamieniałem się w 70-latków. Za to teraz w "Zielonej gęsi" gram... dziecko, bo Piekielny Piotruś ma 12 lat.

Jakie cechy powinien mieć dobry aktor?

BB: Przede wszystkim potrzebę oddziaływania na ludzi no i oczywiście wrodzone dyspozycje ku temu. To powinno być coś z hipnozy. Umiejętność nawiązywania szybkiego kontaktu z widzem i z partnerem. Zamiłowanie do dobrego mówienia w języku ojczystym. A z cech już konkretnie zawodowych to przede wszystkim: dobry słuch, wyczucie rytmu, wrażliwość na melodię mówienia, dialogu... Dobra dykcja, elastyczność w przekazywaniu myśli i emocji, umiejętność transformacji itd.

Przez lata zdobył pan dużą popularność. To dla pana komplement, czy "dopust boży"?

BB: Oj, to rzeczywiście "dopust boży"!... Ale trudno jest być dzisiaj aktorem bez popularności -jest potrzebna. Tyle, że ja o nią nie zabiegam. Nie przeszkadza mi, jeśli na ulicy nikt mnie nie rozpoznaje. Do roli przeważnie się zmieniam: doklejam wąsy, inaczej mówię... Więc ludzie mnie tak bezpośrednio nie kojarzą.

Ostatnie pytanie: zawsze chciał pan być aktorem?

BB: Jako dziecko chciałem być marynarzem albo lotnikiem - dla przygód. Rodzice wybijali mi to z głowy, bo niebezpieczne, więc doszedłem w końcu do wniosku, że będąc aktorem mogę być i marynarzem i lotnikiem! Poza tym Matka dużo mi czytała dobrej literatury - a czytała świetnie - i tak polubiłem język polski. Potem deklamowałem w szkole, w gimnazjum reżyserowałem... Nie zmieniłbym aktorstwa na nic!

Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł