- Mając kilkanaście lat poszedłem na spektakl, w którym występowała moja późniejsza pani profesor Anna Seniuk z nieżyjącym już Andrzejem Łapickim. Poczułem wtedy wyraźnie: "To jest coś, co mógłbym sam kiedyś robić". Nie był to jednak ścisły początek - zdradza artysta w rozmowie z "Tele Tygodniem". - Wcześniej jako dwunastolatek grałem Robin Hooda. Nigdy nie zapomnę, jak dostałem od Małego Johna pałką w głowę i jak… zemdlałem na scenie!