- Przez jakiś czas kręciliśmy sceny operacyjne w szpitalu, bo nie mieliśmy jeszcze własnej sali serialowej. Raz się zdarzyło tak, że mieliśmy zdjęcia, a w sali obok była prawdziwa operacja tętniaka. Mieliśmy przerwę obiadową i pozwolono nam się poprzyglądać. Muszę przyznać, że to, co tam zobaczyłem, to było dzieło sztuki. W takiej sytuacji napięcie utrzymuje się chyba przez większą część operacji. Ale ta precyzja, ta pewność ruchów zrobiły na mnie niesamowite wrażenie - wspomina Radosław Krzyżowski w wywiadzie opublikowanym w książce "Okiem pacjenta".
- Lekarz, który jest naszym konsultantem serialowym, mówi: wpadnij, damy ci kitel i będziesz mógł poobserwować jakąś operację, jeśli chcesz. Nie wiem, czy byłbym w stanie to powtórzyć. Choć tak jak mówię, tamta operacja zrobiła na mnie wielkie wrażenie, jakbym oglądał koncert. Totalna współpraca, nie było zbędnego ruchu, zbędnej emocji. Czysta matematyka - dodaje aktor.