- Wziąłem numerek i czekałem na swoją kolej. Nagle do poczekalni wszedł olbrzymi,
barczysty "kark". Połowę twarzy miał oklejoną plastrami. Rozglądał się i namierzył
mnie wzrokiem. Byłem przerażony, bo patrzył, jakby czegoś ode mnie chciał. Podszedł
nagle i powiedział, że właśnie mu to zakleili, ma to nosić cztery dni i nie wie, czy
przemywać czy nie... Akurat szczęśliwie na wyświetlaczu zapalił się mój numerek! -
wspomina aktor w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".