Pan Zygmunt poprosi Kubę, by usunął odłamek, który tkwi w jego ciele od czasu wojny. Byle szybko, bo w planach będzie miał cykl spotkań z młodzieżą, której – jako weteran - opowiada o swoich przeżyciach sprzed lat. Po badaniach okaże się jednak, że planowany zabieg jest dużo trudniejszy, niż doktor Burski się spodziewał...
Janusz Zakrzeński sam w Powstaniu Warszawskim udziału nie brał - bo w chwili, gdy wybuchło, był jeszcze dzieckiem. Aktor podkreśla jednak, że – podobnie, jak dla serialowego pana Zygmunta - patriotyzm jest dla niego niezwykle ważny. Jak również sposób, w jaki jest wychowywane młode pokolenie.
- Dyżurnym patriotą kraju nie jestem, ale patriotyzmu się nie wstydzę. Wychowali mnie ojciec, oficer II Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, dla którego najważniejszy był honor i dane słowo, oraz matka, która zaszczepiła we mnie miłość do piękna i sztuki. Wrażliwość na Polskę otrzymałem niejako w spadku – wyznaje gwiazdor w wywiadzie dla "Gościa niedzielnego".
- Patriotyzm to przede wszystkim dom i rodzina. To nie moje słowa, taki plagiat robię, ale wierzę w nie mocno. Moja matka ze mną rozmawiała, ojciec był wzorem. A teraz? Matka rozmawia z komputerem, ojciec z komórką. Dziecko jest samotne. Nie ma autorytetów, nikt nie ma dla niego czasu. No to jak może wyrosnąć na porządnego człowieka? – dodaje aktor.
Jak w "Na dobre i na złe" potoczą się losy pana Zygmunta? Czy weteran nadal będzie mógł dzielić się wspomnieniami z młodym pokoleniem? Odpowiedź już w kolejną niedzielę...