MORŻI
Morżi to po polsku Kruszynka. Suczka trafiła do domu p. Emilii z Budapesztu i, jak przyznaje aktorka, jest "absolutną cudzoziemką", co jednak w niczym nie przeszkadza jej w rozmowach z polskimi kawalerami. Gorzej, gdy chodzi o rozmowy z ich właścicielami..."Kiedyś spotkałam na spacerze podobnego do Morżi psa, który miał tego pecha, że jego pan był wręcz potwornie zarozumiały i zadęty - prawdziwy "rasista"! Zamiast pozwolić, żeby zwierzaki się pobawiły, stwierdził z wyższością: "A pani wie, jaka jest rasa mojego psa?!" Więc ja odpowiedziałam: "A pan wie, że jej matka to ambasadorowa węgierska w Waszyngtonie?!" I facet zgłupiał: o takiej rasie to jeszcze nie słyszał!"- opowiada p. Emilia. Oczywiście, tak naprawdę w dyplomacji pracowała nie suczka, tylko jej właściciele - ale psi życiorys i tak robi wrażenie...
CIECIOR
Kota pani Emilia wzięła od znajomych - oni z kolei przywieźli go do Polski z Białorusi. Na początku, gdy Ciecior był jeszcze puchatą kulką, Morżi nie mogła ukryć zazdrości...
"Gdy kot chciał się z nią bawić, w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Była wręcz obrażona! A teraz oba zwierzaki śpią razem na kanapie i żadne nie przychodzi już do mnie do łóżka... Morżi wybrała kota: i co ja mam zrobić, obrazić się na nią?"- pyta ze śmiechem p. Emilia. Aktorka przyznaje, że Ciecior to chwilowo jedyny "mężczyzna" w jej domu. Choć pewności nie ma - wciąż nie wiadomo, jaką płeć ma tajemniczy Żółw...
ŻÓŁW - UCHODŹCA
Jego historia jest najciekawsza. "Gdy zwiedzaliśmy cała rodziną Chorwację, zatrzymaliśmy się w małej miejscowości w drodze z Dubrownika i tam przyszedł do nas Żółw. Dzieci chciały go zatrzymać, więc przeszmuglowaliśmy go do Polski... A parę dni po naszym powrocie do kraju okazało się, że w miejscowości, z której pochodzi, było duże trzęsienie ziemi. Nie wiadomo, czy żółw przetrwałby ten kataklizm - ewakuował się dosłownie na chwilę przed tragedią! Zawsze powtarzam, że musiał się urodzić pod szczęśliwą gwiazdą"- mówi aktorka.
A naszym zdaniem, chyba wszystkie zwierzaki p. Emilii mają swoje szczęśliwe gwiazdy, skoro trafiły właśnie do jej domu...