"Nasze psy to w większości znajdy. Nie bierzemy ich przecież dla rodowodu, tylko żeby mieć następnego członka rodziny. Dżejsi (ma już 15 lat) przywiozłam z gór, gdy byłam jeszcze mała. Po prostu wskoczyła nam do samochodu, a że Tata pozwolił, to ją wzięłam.
Maćka zabraliśmy z ulicy. Wcześniej, gdy któregoś dnia wracałam z podstawówki, zobaczyłam jego ojca. Był taki biedny, że oddałam mu kanapkę i przyprowadziłam do domu. A po latach, gdy zdechł ze starości, przygarnęliśmy jego syna. Kaukaza kupiliśmy z kolei na... giełdzie samochodowej.A Dora też w pewnym sensie jest "z ulicy", bo kiedyś idąc chodnikiem zobaczyliśmy z Tatą panią, która miała na smyczy dużą, ładną suczkę. Zaczęliśmy głośno zachwycać się, jaki to piękny pies, a właścicielka od razu powiedziała, że ma do oddania szczeniaki. Poszliśmy więc z nią do domu i zabraliśmy kilkutygodniowe maleństwo...
Oczywiście wszystkie nasze psy śpią w łóżkach - są naprawdę "domowe"... Jedna z wcześniejszych suczek (niestety już zdechła), czarny owczarek alzacki, była nawet nauczona, że w Wigilię siadała przy stole, dostawała talerzyk i kosztowała wszystkie potrawy. I nic przy tym nie wylała! To był niesamowity pies...Od niedawna jest też z nami papuga (nimfa) - kolejny Maciek. Na razie trochę dzika, ale Babcia ją oswaja. To już niestety nasza druga papuga, bo pierwszej Babcia niechcący w wakacje "oddała wolność". Zapomniała zamknąć klatkę i Maciek (nr 1) przez tydzień sobie fruwał z gałęzi na gałąź. Ja stałam pod drzewem i wyciągałam do niego rękę, a on sobie gwizdał na mnie z góry i odpowiadał "Maćku! Maćku!"... I któregoś dnia już go na drzewie nie było" - wyznaje młoda aktorka.