Jeżeli Sylwester wzbudza we mnie emocje, to negatywne. Bawienie się tego dnia, bo ktoś tak ustalił, uważam za rodzaj umysłowego ubezwłasnowolnienia. Staram się, na ile to możliwe, ignorować ten głupi zwyczaj. Nie jest łatwo, ponieważ Sylwester atakuje nas z każdej strony - trudno przed nim uciec. Wystarczy pójść tego dnia do sklepu. Przełom roku nie nastraja mnie do przemyśleń dotyczących życia, podsumowań mijającego roku i snucia planów na kolejny. Jeśli najdzie mnie ochota, mogę to zrobić każdego innego dnia.
Przyszły rok rozpocznę od premiery komedii „Wkręceni”, w której gram Fikoła, jednego z trzech głównych bohaterów. Film wejdzie na ekrany kin w całej Polsce 10 stycznia. Wierzę, że będzie udany - zabawny, może nieco kontrowersyjny, abstrakcyjny z piętrowym poczuciem humoru. Odbierany na kilku płaszczyznach. Sporo dodaliśmy od siebie na planie, wyszliśmy poza scenariusz.
Co jeszcze czeka mnie w przyszłym roku? Po krótkiej przerwie spowodowanej zdjęciami do „Wkręconych”, wracam na plan „Na dobre i na złe”. Cały czas będę grał w przedstawieniu „Proca (Rogatka)” Nikołaja Kolady w Teatrze Scena Prezentacje. To dosyć ciężka, kontrowersyjna sztuka o kloszardzie bez nóg, który kocha się w młodym chłopaku. Rzecz dzieje się w latach osiemdziesiątych w Związku Radzieckim. Druga sztuka z moim udziałem jest zdecydowanie bliżej „Wkręconych”. To abstrakcyjna komedia „Pod niemieckimi łóżkami”, nawiązująca do marnej książki pod tym samym tytułem, którą napisała polska sprzątaczka pracująca na czarno za naszą zachodnią granicą. Na potrzeby spektaklu zrobiliśmy z niej celebrytkę. W Polsce urasta do ikony stylu, jest perfekcyjną panią domu, Wajda kręci o niej film, Olbrychski gra główną rolę, woduje okręty wojenne, otwiera przedszkola. Na końcu niszczą ją media, które zrobiły z niej gwiazdę. Stworzyliśmy satyrę na to, w jakich czasach przyszło nam żyć.