Jaka będzie grana przez Panią Małgosia? Prasa już od kilku tygodni pisze, że "Dlaczego nie!" to historia współczesnego Kopciuszka...
Przede wszystkim, chcę, żeby Małgosia nie była "wystylizowana", tylko prawdziwa. Radosna, smutna, zakochana, szczęśliwa... Pełna emocji!
Jak wyglądał Pani pierwszy dzień na planie?
Każdy dzień jest dla mnie pierwszy! Każdego dnia w historii, którą budujemy, otwierają się nowe drzwi. Sama mogę moją postać w domu jakoś wymyślić, ale gdy przychodzę na plan - poznaję scenografię, kostiumy i słyszę uwagi reżysera - wszystko się zmienia! Na to, co widać na ekranie, składa się praca całej ekipy: kostiumografa, dziewczyn, które od 6.30 rano robią nam make up, żeby wszyscy wyglądali naturalnie i pięknie... Dla mnie właśnie te spotkania są najważniejsze.
Prywatnie, lubi Pani komedie romantyczne?
Oczywiście! Uwielbiam "Pod słońcem Toskanii", "Pretty woman"... Jest dużo filmów, które mają w sobie ciepło - niekoniecznie gagi, które bawią nas do łez, ale po prostu momenty, które... leją na serce miód. Takie sceny, które kocham - i które zawsze poprawiają mi humor - ma nawet "Nóż w wodzie" Polańskiego. Zresztą komedia romantyczna, wbrew pozorom, to bardzo trudny gatunek. Tym bardziej, że w Polsce długo nikt takich filmów nie kręcił. Dla mnie zagranie czegoś tak lekkiego - z uśmiechem w środku - jest dość trudne. Młodzi ludzie bardzo ambicjonalnie podchodzą do kreowania postaci, które grają, a tutaj potrzeba więcej dystansu do samego siebie, lekkości i delikatności.
A czy jest Pani romantyczna?
Zależy od dnia. Kobieta zmienną jest! Czasem wzruszają mnie proste rzeczy - które innego dnia w ogóle nie mają dla mnie znaczenia. Czasem mam ochotę iść na imprezę do przyjaciół, a czasem na coś słodkiego w domu. Wszystko zależy od nastroju. Ale najbardziej cenię sobie ciszę. To moja ucieczka. Nie wiem, może na tym właśnie polega mój romantyzm?
Jak wyglądała Pani droga do aktorstwa?
W III klasie liceum - o profilu matematyczno-fizycznym - za namową siostry pojechałam na casting do roli Zosi w "Panu Tadeuszu". Dostałam się do finałowej grupy, poznałam pana Andrzeja Wajdę... I bakcyl został zaszczepiony. Potem pomyślałam: "To może pójdę do szkoły teatralnej?". Nie dostałam się. Przez rok uczyłam się w Krakowie w studium aktorskim - drugim razem zdałam. Dla mnie aktorstwo to ciągłe odkrywanie siebie. I wyzwania. Najpierw, by zdać do szkoły. Później, by zadebiutować, a teraz, by utrzymać się w zawodzie... I z dnia na dzień poprzeczka idzie do góry.
Niedawno pojawiła się Pani również w serialu "Na dobre i na złe". Może Pani zdradzić coś na temat swojej bohaterki?
Alicja to nowa pani anestezjolog. Bardzo konkretna. Profesjonalistka, która nie lubi przynosić spraw prywatnych do pracy.
Ale która już w pierwszych dniach pracy kłóci się z dr Zosią... Nie boi się Pani, że widzowie od razu dadzą jej za to dużego minusa?
Zaryzykuję! Nie chcę tylko, by widzowie odbierali Alicję jako osobę nadętą, nadmuchaną i zbyt pewną siebie. Zresztą Małgosia Foremniak czytając te sceny bardzo się ucieszyła! I powiedziała, że na "taką" rywalizację czekała w serialu od dawna...
Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska