- Zamiast natychmiast powiadomić odpowiednie służby pozwolił pan, by lekarze sami
pertraktowali z zamachowcem. - urzędnik, po kontroli w szpitalu, nie jest zachwycony.
A doktor Tretter od razu się broni:
- Moi ludzie z nikim nie pertraktowali, byli zakładnikami.
- Doktor Konica został wypuszczony, by przywieźć lek, którego żądał zamachowiec i
pan pozwolił mu bez uzgodnienia z policją samodzielnie po niego jechać.
- Nie zdążyłem go powstrzymać. Było mało czasu.
- Uległ pan panice i pozwolił sterroryzować cały szpital. Potem jeszcze ta sprawa z
zepsutą windą i znoszeniem pacjenta po schodach.
- Proszę posłuchać. Uważam, że stan pacjenta nie ma nic wspólnego z przeprowadzką. To zwykła komplikacja pooperacyjna!
- Czyżby? Która nieszczęśliwie przytrafia się akurat po ewakuacji?
- Czy mam złożyć rezygnację?!
Dyrektor z trudem panuje nad emocjami. A kilka godzin później o całej sprawie
rozmawia z profesorem Zybertem. I pełen goryczy, rzuca cicho:
- Nie powinienem się wściekać. Emerytura to wspaniała rzecz.
Co wydarzy się dalej? Czy Tretter naprawdę odejdzie z Leśnej Góry - a jeśli tak, kto
go zastąpi? Ciekawych zapraszamy w środę przed telewizory.