- Pracowałem już w różnych miejscach. Kiedyś z kolegami jeszcze w Tarnowie, skąd pochodzę, sprzedawaliśmy w okolicach Zaduszek chryzantemy. Wymyślaliśmy niestworzone historie: że to specjalne, odporne na przymrozki szczepy z Holandii. Mieliśmy superwyniki sprzedaży! - wspomina aktor w rozmowie z pismem "JOY". - Zawsze chciałem być niezależny finansowo, a rodzice mnie do tego zachęcali. Czułem, że jako mężczyzna muszę mieć własne, zarobione pieniądze.
- Jak miałem osiemnaście lat, dorabiałem też w hurtowni spożywczej. Zarabiałem tam 3,50 zł na godzinę. Kiedy szedłem potem z kolegami na rynek i miałem wydać 5 złotych na piwo, przeliczałem sobie, że to mniej więcej półtorej godziny mojej pracy. Wtedy smakowało zupełnie inaczej! A jak dostałem się do Akademii Teatralnej, pojechałem do Anglii na zbiór malin, żeby zarobić na studia. Nie za dużo wtedy przywiozłem. Chyba niezbyt dobrze mi to szło - dorzuca z uśmiechem Kamil.