TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Cel: Zdobyć Adama! - Rozmowa z Natalią Rybicką

Rozmowa z Natalią Rybicką Data publikacji: 2015-12-01

W życiu aktora przychodzą momenty, gdy wszystko dzieje się naraz. Właśnie doświadcza tego Natalia Rybicka. Gra w siedmiu spektaklach, niedawno skończyła pracę na planie filmu, ma zdjęcia do kolejnego i dołączyła do obsady „Na dobre i na złe”. W serialu TVP 2 wcieli się w Anetę, która będzie miała ognisty romans z Adamem!

Boję się zadawać ci niewygodne pytania, bo to może się dla mnie źle skończyć. Pewnie w związku z rolą w „Na dobre i na złe” miałaś przeszkolenie z zakresu sztuk walki.

Nie było konieczne, szkolę się od dziecka, wiele razy walczyłam z braćmi w parterze. Nie dostałam tej roli przez przypadek (śmiech). Pochodzę ze sportowej rodziny, tata był w kadrze reprezentacji Polski w judo na Igrzyska Olimpijskie, bracia też związali się z tą dyscypliną sportu. Ja ich podpatrywałam, a sama trenowałam gimnastykę artystyczną i taniec. Tak się złożyło, że mój brat był odpowiedzialny za ułożenie walki Anety, którą gram w „Na dobre i na złe”, i Adama (Grzegorz Daukszewicz – przyp. aut.). Nasi bohaterowie spotkają się na treningu MMA i od razu między nimi zaiskrzy.

Czyli Grzegorz Daukszewicz, który gra Adama, nie miał żadnych szans w starciu z twoją bohaterką...

Byłam z Grzesiem na jednym roku w szkole teatralnej, więc wszelkie walki mamy już przepracowane (śmiech). Tym razem nie zostawię mu żadnych złudzeń.

Twoja bohaterka zostanie wrzucona w środek najbardziej elektryzującego wątku w „Na dobre i na złe” i jeszcze bardziej go skomplikuje!

Aneta jest bardzo pewną siebie kobietą, która wie, czego chce. Nie owija w bawełnę, mówi prosto z mostu, że szuka faceta i że sporty ekstremalne temu służą. Adam wpadanie jej w oko, a później połączy ich romans. Moja bohaterka będzie dążyła do celu, który sobie wyznaczyła, chce go zdobyć! Zobaczymy, czy w dłuższej perspektywie Krajewski będzie odporny na jej wdzięki.

Wyznaczyła sobie trudne zadanie – Adam jest zakochany w Wiktorii...

Jego miłość do Wiktorii (Katarzyna Dąbrowska – przyp. aut.) jest chyba prawdziwym uczuciem. Ciężko wytrącić go z tego toru, jest w nią wpatrzony, ale Aneta będzie usilnie pokazywać słabe strony swojej rywalki i spróbuje wyperswadować Adamowi to uczucie. Może ulegnie, może nie, zobaczymy.

Czy dojdzie do konfrontacji waszych bohaterek?

Będą mijały się kilka razy na szpitalnym korytarzu, gdzie wymienią jednoznaczne spojrzenia. Do bezpośredniej konfrontacji jeszcze nie doszło, ale Wiktoria nie musi się obawiać. Aneta - mimo że ma umiejętności i potrafi walczyć - jest bardzo kulturalną osobą. Pięści używa tylko na sali treningowej i gdy zachodzi taka konieczność.

Co ciekawe, twoja bohaterka dobrze zna Tomasza.

Tomasz (Ireneusz Czop – przyp. aut.) współpracował z firmą farmaceutyczną, w której pracuje moja bohaterka. Kupował ogromne ilości leku, umieszczonego później na liście podejrzanych medykamentów. Aneta opowie o tym Adamowi – i on wykorzysta te informacje w starciu z Tomaszem.

Co zajmuje ci czas oprócz pracy na planie „Na dobre i na złe”?


Jestem na etacie w warszawskim teatrze Studio, gdzie „studiuję” aktorstwo pod okiem Agnieszki Glińskiej, która zaprosiła mnie do współpracy trzy lata temu. To ważne miejsce na mojej drodze zawodowej. Codziennie wcielam się w kogoś innego - tydzień temu byłam femme fatale, a dzisiaj jestem studentką, która broni swoich praw. Gram w siedmiu spektaklach, mam ogromne możliwości rozwoju, sprawdzam się w przeróżnym repertuarze, współpracuję z różnymi ludźmi. Te spotkania są niezwykłe, każde uczy. Zgłębiam tajniki zawodu i spełniam marzenia - to niesamowite!


Kilka miesięcy temu pracowałam na planie filmu „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, który dostał Srebrne Lwy podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni. To była czysta przyjemność. Pierwszy raz wystąpiłam w filmie kostiumowym, a Janusz Majewski, jego reżyser i współscenarzysta, wprowadzał niesamowitą atmosferę spokoju i bezpieczeństwa.

Dostałaś także rolę w filmie Pawła Sali - „Niewidzialni”, który powstanie na podstawie głośnej sztuki „Szwaczki”.

W tym zawodzie albo wszystko dzieje się naraz, albo nie dzieje się nic. Przyjęłam propozycję Pawła Sali, zdjęcia już się rozpoczęły. Tym razem będę szwaczką (śmiech).

Tęsknisz za tańcem?

Gdy zdałam egzaminy do szkoły teatralnej w 2005 roku, musiałam zakończyć działalność taneczną, przestałam trenować. Szala przeważyła się na stronę aktorstwa, ale taniec cały czas jest w moim sercu. Staram się łączyć te dwa światy, mimo że rządzą się zupełnie innymi prawami. Przemycam umiejętności taneczne do aktorstwa, czasami korzystam z nich na scenie i planie. Tęsknię za codzienną dyscypliną i trenerem, który krzyczy i motywuje. Mój wewnętrzny czasami nie wystarcza. Zazwyczaj doradza mi moją ulubioną dietę „od poniedziałku” (śmiech).

Czy dyscyplina i konsekwencja, którą miałaś wpajaną od najmłodszych lat podczas treningów tanecznych, pomagają ci w aktorstwie?

Długo z nimi walczyłam. Chciałam odsunąć w cień dyscyplinę, bo aktorstwo to coś więcej. Żeby być wiarygodnym na scenie czy przed kamerą, trzeba uwolnić siebie, odlecieć, pozbyć się autocenzora, który cały czas ocenia, blokuje. Im mniejsza kontrola, tym lepiej. Aktora powinna prowadzić intuicja.

Czy jest ktoś, kogo opinie o swoim aktorstwie cenisz szczególnie?

Na pewno kimś takim jest Agnieszka Glińska, dyrektor artystyczny Teatru Studio, którą spotkałam na pierwszym roku szkoły teatralnej. Zna mnie, prowadzi od początku i docenia to, co robię. Inwestuje we mnie, daje mi szansę rozwoju, ufam jej bezgranicznie. Oczywiście liczę się z opiniami najbliższych - chętnie słucham, co mają do powiedzenia. Nie są zawodowcami i nie dostrzegają niuansów aktorstwa, liczą się dla nich wrażenia ogólne - albo im się coś podoba, albo nie. Zwracają uwagę na historię, emocje, są widzami, dla których pracuję.

Jak reagujesz na krytykę?

Mam świadomość, że nie jestem idealna. Przyjmuję krytykę dość spokojnie. Uwagi od innych mogą mi pomóc się rozwinąć, ułatwić pracę nad ułomnościami. Gram i mam się podobać ludziom, ale nigdy nie będę podobać się wszystkim; nie jestem banknotem studolarowym. Warto o tym pamiętać, bo inaczej rodzą się frustracje i inne takie (śmiech).
Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł