TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Znam serial od podszewki - Rozmowa ze Sławomirem Wierzbickim

Rozmowa ze Sławomirem Wierzbickim Data publikacji: 2012-07-10

Gdy dziesięć lat temu zaczynał pracę na planie „Na dobre i na złe” jako statysta, traktował to jako dobrą zabawę i dodatkowe źródło dochodów. Dzisiaj gra w serialu postać epizodyczną - sanitariusza Sławka i jest drugim reżyserem.

Pracujesz na planie "Na dobre i na złe" przeszło dziesięć lat. Jak zaczęła się twoja przygoda z serialem?

Po maturze wyjechałem z mojego rodzinnego Lwówka Śląskiego na studia do Wrocławia. Myślałem, że w tym mieście zakotwiczę, ale nie układało mi się zawodowo i postanowiłem spróbować szczęścia w Warszawie. W stolicy mogłem liczyć na wsparcie mojego przyjaciela ze studiów Krzyśka. Dosyć szybko zostałem barmanem w knajpie na Nowym Świecie, a równocześnie Grzegorz Waller, mój szwagier, który pracował jako asystent reżysera w "Na dobre i na złe", zapraszał mnie na plan serialu, żebym dorabiał jako statysta.

Pamiętasz odcinek, w którym po raz pierwszy statystowałeś?

To był osiemdziesiąty któryś, może dziewięćdziesiąty odcinek. Statystowałem jako sanitariusz w zielonym uniformie - biegałem po korytarzu z kroplówkami i prowadziłem karetkę. Sprawdziłem się za kierownicą i zostałem przydzielony do tej roli na stałe. Statystowałem przez cztery lata, a potem - dzięki reżyserowi Krzysztofowi Rogali - zaproponowano mi, abym został asystentem reżysera.

Czym sobie na to zasłużyłeś?

Dostałem propozycję, żeby pojechać jako asystent kierownika produkcji na Lubelszczyznę, gdzie powstawał film dokumentalny o Stefanie Swieżawskim. Realizowała go firma Artrama, która produkuje "Na dobre i na złe". Sprawdziłem się i dostałem propozycję, żeby zostać asystentem reżysera na planie serialu. W tej roli zadebiutowałem w 235. odcinku, tym samym, w którym pierwszy raz jako reżyser pracował Artur Żmijewski.
Zrezygnowałem z pracy za barem i poświęciłem się serialowi. W tym czasie moja żona Ewa urodziła naszego syna Mateusza. Wszystko zmieniło się w ciągu chwili.

Dzięki "Na dobre i na złe"!

Można tak powiedzieć. Po przyjeździe do Warszawy nie miałem pojęcia, czym zająć się w przyszłości. Nie przypuszczałem, nawet pracując jako statysta, że odnajdę się w branży filmowej. Zrozumiałem, że jestem w odpowiednim miejscu dopiero, gdy zostałem asystentem reżysera. W końcu byłem za coś odpowiedzialny, poczułem się potrzebny. "Na dobre i na złe" mnie ukierunkowało, wskazało, jaką drogą mam iść w życiu. Dobrze czuję się na planie, wśród ekipy i aktorów.

Co należy do obowiązków asystenta reżysera?

Przede wszystkim pilnowanie, żeby aktorzy dotarli na czas do garderoby, charakteryzacji i odpowiednio przygotowani na plan. Przypominanie im, jakie sceny mają do zagrania, a jeśli chcą, czytanie ich razem z nimi.

Asystentura była tylko kolejnym etapem w twojej przygodzie z branżą filmową - dzisiaj jesteś drugim reżyserem!

Tak się ułożyło. Dwa lata temu z ekipy odszedł Marcin Mayzel, który pracował jako drugi reżyser, a ja awansowałem na jego miejsce. Wspomagam kierownika planu w organizowaniu pracy, czasem krzyknę, gdy ktoś rozmawia podczas ujęcia, zmobilizuję ekipę, żeby zdjęcia przebiegały sprawnie. Opiekuję się też statystami, muszę pamiętać o konsultacjach medycznych i pilnować ciągłości wątków. Reżyserzy nie muszą znać całej historii serialu i wszystkich powiązań między bohaterami. Jako drugi reżyser podpowiadam im, kto kogo teraz kocha, z kim jest związany i do kogo mówi na "ty".

Czy chciałbyś kiedyś reżyserować "Na dobre i na złe"?

Wiadomo, że drugi reżyser do tego zmierza. Chciałbym się rozwijać i za kilka lat spróbować swoich sił jako reżyser.

Przez lata zmieniła się także twoja rola przed kamerą. Dziś nie jesteś już statystą, tylko grasz postać epizodyczną - sanitariusza Sławka.


To był naturalny proces. Jestem pod ręką, znam serial od podszewki i nie boję się kamery, więc - jako sanitariusz Sławek - czasami przydaję się, żeby ubarwiać czerwonym uniformem sceny. Do tego wiem, jak operować noszami, co wcale nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać, a na planie stawiamy na bezpieczeństwo. Występowanie przed kamerą nie stanowi już dla mnie problemu.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł