W jednym z wywiadów powiedziałeś, że aktorstwo to najniższy poziom sztuki. Nadal tak uważasz?
Potwierdzam tę opinię. To parafraza tego, co powiedział Tadeusz Kantor. Produkował manekiny i zatrudniał bliźniaków; nie interesowały go umiejętności aktorskie danego osobnika, on potrzebował osobnika z danym wyglądem. Większości członków jego trupy aktorskiej, która później rozpiła Kraków i sama się rozpiła, przez to, że byli u Kantora, wydawało się, że złapali Pana Boga za nogi. A Kantor potrzebował manekina, a nie aktora.
Teraz sam smakujesz najniższego poziomu sztuki na planie "Na dobre i na złe".
Nawet nie wiem, za ile to robię, i absolutnie nie o to tutaj chodzi. Zgodziłem się wystąpić w serialu, bo moim następnym etapem twórczym jest country. Czy się to komuś podoba, czy nie. Jako młody człowiek zaczynałem od bluesa, bo od czegoś trzeba zacząć. Przeszedłem przez wszystkie gatunki oprócz operetki. Obawiam się, że robiłem nawet muzykę średniowieczną. Teraz przyszedł czas na country, bo od zawsze jestem fanem Johnny'ego Casha. Pojąłem na tyle angielski, że mogłem rozpędzić się w różnego rodzaju tłumaczeniach.
Wczoraj przełożyłem na polski piosenkę o szalonym maszyniście "Casey Jones", a myślałem, że mi się nie uda. Poszło świetnie. To dużo łatwiejsze niż tłumaczenie Wysockiego.
Nagrasz całą płytę country?
Tak, cała będzie absolutnie country. Nie zabraknie też co najmniej dwóch moich nowych autorskich utworów utrzymanych w tym klimacie. Pokażemy wam, że country to nie obciach. Blues jest być może bardziej skomplikowany rytmicznie i muzycznie, ale ma wielce prymitywne teksty. Ona ma kręcone włosy, traktuje mnie źle i oczywiście odeszła - to wszystko. Natomiast contry to rozbudowane językowe historie, długie opowieści o życiu, pracy, śmierci i kryminale.
Tymczasem wielu ludzi w Polsce traktuje country z przymrużeniem oka, a blues jako muzykę wyższych sfer...
Dlatego uparłem się, żeby tłumaczyć i zaśpiewać country po polsku. Zrobiłem przekład, z czego jestem najbardziej dumny, piosenki "A boy named Sue" o bandycie, któremu ojciec pijak dał na imię Sue, czyli Zuzia. Ten kawałek był już tłumaczony w Polsce, śpiewał go Mieczysława Czechowicz ("Kowboj Zuzia" - przyp. aut.). Bzdura, mająca niewiele wspólnego z oryginałem. W moim przekładzie to dramatyczna historia; lecą zęby, krew się leje. Gość całe życie szukał ojca, żeby go zabić.
Co masz na szyi?
To bolo, niestety, z obciętą głową węża, które noszę, żeby wdrażać się w klimat country. Kupiłem w sklepie na ulicy Chmielnej w Warszawie, gdzie zawsze zaopatruję się w kowbojskie ciuchy. Można tam kupić buty z dowolnego węża. Mam niejedne. Zamierzam wystroić cały zespół. Jeśli ubrania będą za ładne, pobrudzimy, żeby wyglądały, jakbyśmy przed chwilą zsiedli z koni, a nie wyszli z garderoby.
Kim jest twój bohater w "Na dobre i na złe"?
Ma na imię Klaus i jest gwiazdą muzyki. Producenci serialu chcą wykorzystać moje piosenki "Jestem sam" i "Gdzie są przyjaciele moi", czyli wychodzi na to, że gram siebie. Udzielam twarzy serialowi, żeby wejść pod strzechy. Z przyczyn country i - tak, jak mówiłem wcześniej - nawet nie pytam, za ile. Uderzam w target, bo większość ludzi, nawet nieświadomie, zna piosenki country. Johnny Cash był bardzo popularny w Polsce, a country jest lubiane. Wystarczy przejechać się raz do Mrągowa na "Piknik country". Co tam się dzieje! Każdy Polak powinien przynajmniej raz założyć bolo, buty ze szpicem, kapelusz, kurtkę z frędzlami i się tam wybrać. Mam wrażenie, że country jest nam kulturowo bardzo bliskie. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale nie ma country bez folkloru niemieckiego. Amerykanie mają hollerin, który jest normalnym elementem śpiewu, a bierze się bezpośrednio z niemieckiego jodłowania. Niemcy też mieli farmy w Georgii, czy kawał ziemi w Kolorado. Kultura niemiecka jest częścią county, ale i polskiej kultury. To się wszystko ładnie łączy.
Czyli jesteś w "Na dobre i na złe" ze względów promocyjnych.
Tak to wymyśliłem. Dostałem zapytanie od producentów i się zgodziłem. Mimo że jest trochę czekania, którego nie lubię najbardziej, bardzo podoba mi się atmosfera na planie - jest sympatycznie. Piję herbatkę, rozmawiam.
Rozdajesz autografy?
Tak, chcą ich te wszystkie stare baby. Jestem ich idolem. Zaczęło się od "Nigdy więcej nie patrz ma nie takim wzrokiem". Nagrałem tę piosenkę na potrzeby programu "Muzyka łączy pokolenia", jeszcze będąc członkiem Püdelsów i znarkotyzowanym szaleńcem. Zaśpiewałem ją i ludzie oszaleli. W internecie baby pisały: - Do tej pory nienawidziłam Maleńczuka, ale od tej piosenki chyba zmienię zdanie. A ja nie jestem aż takim kiepem, żeby tego nie zauważyć.
W jakich okolicznościach twój serialowy bohater trafi do szpitala w Leśnej Górze?
Dojdzie do wypadku, w którym weźmie udział jako motocyklista. Coś mu się stanie z ręką, będzie cała skrwawiona. Klaus trafi do szpitala, gdzie zajmą się nim lekarze. Od tego momentu moja rola będzie się ograniczać do leżenia. Ale dobrze, bo aktorstwo to męczarnia. Zastanawiałem się, czy dobrze leżę i chodzę! Nie wspominając o scenach, w których musiałem coś powiedzieć. Wszystko rozegrają aktorzy, ja jestem, zaglądając pod strzechy, żeby zareklamować moją nową twarz country.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski