- Umówienie się z tobą na wywiad graniczy z cudem!
- Zapewne przez odległość dzielącą miasta, w których pracuję. W Gdańsku mam etat w Teatrze Wybrzeże, a w Warszawie gram w "Na dobre i na złe". Do tego dochodzi jeszcze Wrocław, gdzie występowałam gościnnie w spektaklu, a teraz biorę udział w innym projekcie. Cały czas kursuję między tymi miastami, a jakie mamy drogi i połączenia kolejowe, wiemy. Ktoś mi kiedyś powiedział, że żeby żyć w tym kraju, trzeba mieć duże poczucie humoru. Staram się, ale gdy jadę pociągiem z Gdańska do Warszawy 6,5 godziny jakoś mnie to nie śmieszy.
- Jak spędzasz czas w podróży? Czytasz scenariusze, uczysz się dialogów, a może odpoczywasz?
- Najczęściej przemieszczam się samochodem, bo jest najszybciej, ale czasami, gdy wieczorem gram spektakl w Gdańsku, następnego dnia rano mam zdjęcia w Warszawie, a wieczorem znowu spektakl w Gdańsku, to jest to niemożliwe. Fizycznie. Wtedy pozostaje PKP i samoloty. W pociągach odsypiam. Zawsze w torbie mam poduszkę i laptopa ze sporym wyborem filmów.
- Czyli jeszcze nie masz szofera na etacie?
- Jeszcze nie (śmiech).
- Gdzie masz swój kąt, łóżko, szczoteczkę do zębów?
- Można powiedzieć, że w samochodzie i pociągu. A poważnie, mam mieszkanie w Gdańsku i bazę w Warszawie. Tu i tu mam szczoteczkę. Reszta jest niepotrzebna.
- Nie narzuciłaś sobie za dużego tempa?
- Czasami, gdy budzik dzwoni o 4.30, nie mam uśmiechu na twarzy. Pierwsze słowo, które wtedy wypowiadam, nie nadaje się do publikacji. Najpierw otwieram oczy i zastanawiam się,w jakim jestem mieście i co mam dzisiaj do zrobienia, a potem wstaję, biorę prysznic, myję zęby, wsiadam w samochód i jadę te 350km. Ale nie kokietujmy, cieszę się, że tyle pracuję. Nie mam prawa narzekać.
- Możesz liczyć na wsparcie bliskich?
- Oczywiście! Mam cudownąrodzinę i bliskich. Rozumieją, że teraz brakuje mi dla nich czasu.
- W dodatku masz kawał drogi do domu rodzinnego...
- I to jest zgrzyt. Czasami pracuję we Wrocławiu i zamiast hotelu wybieram dom w Brzegu. Moja mama próbuje wtedy władować we mnie wszystkie obiady, które powinnam była zjeść przez ostatnie pół roku. Staram się bronić, ale z nią nie da się wygrać. Jest cwana, bo przygotowuje moje ulubione potrawy, więc nie mogę się oprzeć.
- Jakie?
- Przeróżne mięsiwa, placki ziemniaczane. Zawsze czekają na mnie też pierogi ruskie babci. To moje ulubione potrawy także dlatego, a może przede wszystkim dlatego, że ich przygotowanie jest niezwykle czasochłonne, przez co nie jestem w stanie zrobić ich sama.
- Gotujesz?
- Jeśli tylko mam czas. Zdarza się, że w nocy nachodzi mnie natchnienie, dzwonię wtedy do mamy o 24, ona jest przerażona, że coś się stało, a ja pytam: - Mami, do tej ogórkowej to co ja mam dodać? (śmiech). Przy chaosie, jaki panuje w moim życiu, zaciera się podział na dzień i noc. Mogę zjeść śniadanie o 24, a kolację o 7 rano.
- Czyli nie czekasz z utęsknieniem na sobotę i niedzielę?
- Zapomniałam już, co to standardowy podział tygodnia. Sobota wypada czasem w środę, niedziela w poniedziałek. Wychowywałam się w bardzo regularnym domu, moi rodzice są nauczycielami. Praca od poniedziałku do piątku, wolne soboty, niedziele, ferie, wakacje i święta. Już na studiach nie mogłam się odnaleźć, bo ten tryb został zaburzony. Wciąż z tym walczę. Organizm jeszcze nie do końca wie, o co mi chodzi.
- Już w styczniu widzowie zobaczą cię na dużym ekranie w filmie "Och, Karol 2". Kogo grasz w komedii Piotra Wereśniaka?
- Anię. Moja bohaterka najpierw fascynuje się głównym bohaterem (Piotr Adamczyk - przyp. aut.), a potem jej zainteresowanie obiera całkiem inny kierunek i przechodzi na Mirę (Anna Mucha - przyp. aut.).
- Czy przygotowywałaś się specjalnie do tej roli?
- Starałam się grać temat, czyli miłość. Na dalszy plan schodzi wtedy to, kto jest obiektem tej fascynacji. Podobnie jest z pocałunkami na planie. To trudne sceny niezależnie, czy gra się z mężczyzną, czy kobietą.
- Całowałaś się na planie z Anną Muchą?!
- Tak, widzowie zobaczą w filmie taką scenę. Nagrałyśmy ją mojego pierwszego dnia zdjęciowego. Spotkałyśmy się z Anią chwilę przed ujęciem, stanęłyśmy przed kamerą i wykonałyśmy zadanie. Staram się podchodzić profesjonalnie do mojej pracy.
- Główny bohater "Och, Karol 2" to niepoprawny podrywacz, twoja bohaterka całuje się z kobietą. Dla kogo to będzie film?!
- To komedia przeznaczona dla szerokiej publiczności. Temat erotyzmu jest traktowany w "Och, Karol 2" z dużym przymrużeniem oka.
- Co słychać u Agaty, którą grasz w "Na dobre i na złe"? Czy w końcu zwiąże się z jakimś mężczyzną?
- Będzie błądzić i intensywnie szukać, czyli jak zawsze (śmiech). Na razie w jej życiu nie zapowiada się uczuciowy happy end. Agata skupi się na karierze zawodowej. To solidny młody człowiek, który gdy za coś się zabiera, zawsze doprowadza to do końca. Myślę, że dzięki temu zdobywa zaufanie personelu szpitala w Leśnej Górze. Cały czas będzie też miała rozterki związane z nogą. Nie wiedzieć czemu nie chce zdecydować się na protezę. Łyka proszki przeciwbólowe, które na planie zastępują owocowe tic taki, i gna do przodu. W związku z czym moim nieodłączny rekwizytem podczas zdjęć jest laska.
- Agata przypomina przez to doktora House'a.
- Trochę brakuje jej house'owego cynizmu, ale za to tak jak on uwielbia rozwiązywać medyczne zagadki. Na planie mówią na mnie "House w spódnicy" (śmiech).
Rozmawiał: Kuba Zajkowski