TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Jolanta Fraszyńska - Nie umiem być rozmemłaną królewną

. Data publikacji: 2016-02-09

Wygląda młodzieńczo i niepozornie, ale pozory mylą. Na koncie ma bowiem nie tylko zestaw dojrzałych ról, ale i urodzenie (dziś już 10-letniej) córki. W dodatku - uwaga - podobno gryzie! Na szczęście tylko, gdy ktoś nieproszony wejdzie na jej terytorium i zakłóci wymarzony "święty spokój"... Na co dzień cieszy ją słońce i uśmiech córki. Delikatna i impulsywna. Pełna sprzeczności, jak każda prawdziwa kobieta - JOLANTA FRASZYŃSKA.

Grana przez Panią Monika chce zostać psychiatrą. Czy Pani równie łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi? Umie Pani "poznać się na kimś" po kilku minutach rozmowy?

Jolanta Fraszyńska: Myślę, że raczej jestem obdarzona niezawodną intuicją, bo rzadko mylę się oceniając innych. Ale z drugiej strony zbyt często asekuracyjnie uprzedzam się do ludzi. A potem okazuje się, że niepotrzebnie. W ogóle nie należę do osób bardzo śmiałych. Ludzie sądzą, że jestem otwarta i że nie mam kłopotów z kontaktowaniem się z innymi... Ale ja najchętniej ograniczyłabym te kontakty tylko do bliskich! Nie lubię sytuacji, gdy muszę wyjść z domu i "pobyć" na jakiejś imprezie, przyjęciu itp.
Czy ludzie identyfikują Panią z granymi postaciami?

JF: Był okres, gdy po jednej z ról teatralnych wszyscy chcieli widzieć mnie jako "kochającą inaczej". Dostałam kiedyś nawet paszkwil - fatalny list, w którym wyzwano mnie od lesbijek i nie tylko. A teraz jest z kolei taki "boom" po serialu, gdy aktor wychodzi z anonimowości i staje się powszechnie znany. To też bywa denerwujące i męczące. Nie lubię, gdy ktoś woła za mną na ulicy "pani doktor" albo "O, córka Zyberta!".

Jak daleko posunęłaby się Pani dla dobrej roli? Zgodziłaby się Pani na "mocną" zmianę wyglądu, np. obcięcie włosów?

JF: Obcięcie włosów do roli mam już za sobą. Jeśli coś mnie zawodowo interesuje, to bywam "szalona"! Gdy jest wartościowy reżyser - idę za nim. Jeśli w scenariuszu zapisano coś, co wymaga ode mnie "wariacji", to jestem skłonna zgodzić się na wiele. Oczywiście mam też zahamowania - gdy stoi się na golasa w tłumie, pojawia się wstyd, to naturalne. Ale jeżeli jest to uzasadnione w roli i ma wzbogacać postać - trzeba sobie z tym poradzić!

Skoro męczy Panią popularność i rozpoznawanie na ulicy, to co innego przyciągnęło Panią do aktorstwa?


JF: Ten zawód jest fascynujący, ale w rzadkich momentach. To piękne wiąże się ze spotkaniami z wartościowymi ludźmi, z wybitnymi reżyserami.. Za nimi idą doznania, dla których warto grać, być aktorem. Poza tym za sprawą aktorstwa wchodzi się w takie rejony i zakamarki, o których normalnie nie można by mówić głośno i odważnie. Dla mnie to pole do pobycia sobie inną osobowością. Od najmłodszych lat pociągało mnie "przerabianie" siebie: strojenie min, płakanie do lustra... Takie ekstremalne sytuacje - i tym właśnie jest dla mnie aktorstwo. Ujściem nadmiaru energii. Lubię robić różne rzeczy, a aktorstwo to nieustanne "dzianie się"- w sobie, na sobie i do tego z boku! Aktorstwo nie pozwala mi na nudę.

Pani córkę też pociąga aktorstwo i "płakanie do lustra"?

JF: Nie, ona póki co na szczęście nie ma takich "odchyłów"! Myślę, że to osoba bardzo przywódcza, która lubi "gwiazdorzyć", na razie wśród rówieśników. Jej fascynacje są skierowane na zupełnie inny punkt.

Czy pogodzenie aktorstwa i macierzyństwa było dla Pani trudne? Może talent pomagał np. w opowiadaniu bajek?

JF: Gdy Nastka była mała niestety rzadko czytałam jej bajki. Tak się złożyło, że ostro wtedy pracowałam. Ale zawsze bycie mamą traktowałam bardzo poważnie. Nawet jeśli wychodziłam na próby, to wszystko związane z Nastką było zamknięte na ostatni guzik, łącznie ze startym jabłkiem w słoiczku...

Chciałaby Pani grać dla dzieci? A jeżeli tak, to królewny czy czarownice?


JF: Tak się złożyło, że swoją karierę zaczynałam właśnie od bajek w teatrze: najpierw "Bambuko", potem przez trzy lata "Ania z Zielonego Wzgórza"... Nigdy mnie jakoś nie obsadzano w królewnach, bo nie mam widocznie odpowiedniej osobowości. Nadaję się bardziej do roli kogoś dwuznacznego. Czarownica, zła siostra - proszę bardzo! Ja w ogóle lubię postaci charakterystyczne. A królewny są zwykle takie dobre, szlachetne i rozmemłane...

A jak zareagowała córka, gdy pierwszy raz zobaczyła Panią w telewizji? To chyba dziwne dla dziecka, że mam jednocześnie jest obok i na ekranie...

JF: Nastka miała niecały miesiąc i już znała teatr! Gdy miała półtora roku, pierwszy raz weszła na scenę po mojej premierze "Ani z Zielonego Wzgórza". A jeśli ktoś wyrasta tak blisko sceny, to nie robi na nim wrażenia, że mama pojawia się nagle w telewizji. Nastka uznała to po prostu za rzecz oczywistą.

Zabiegana aktorka, zabiegana mama... Udaje się Pani czasem odpocząć? Ma Pani sprawdzoną metodę na relaks?

JF: Przede wszystkim lubię stwarzać wokół siebie ład. Wszystko musi być ułożone, pod kontrolą. Muszę mieć świadomość, że wykonałam danego dnia wszystko, co zaplanowałam. Niczego nie odłożyłam, ani nie zapomniałam. Dopiero wtedy mogę zrelaksować się szybko i skutecznie.

Rozmawiamy: Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł