TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Małgorzata Foremniak - Mozart, zejdź z kanapy!

. Data publikacji: 2016-02-09

"Zmieniam się razem z kolorem włosów. Jeżeli jestem "czarna", a tak naprawdę mam właśnie ciemne włosy, to na aniołka nie wyglądam. Mam wtedy ostrzejszy wyraz twarzy. Przy włosach rudych wyglądałabym pewnie bardziej zaczepnie i prowokująco, a przy blond jestem taka dobra, ciepła kobietka..."

Jak się Pani czuje ze świadomością, że miliony widzów nie tylko Panią oglądają, ale wręcz kochają?

Małgorzata Foremniak: To bardzo miłe! Jeżeli dzięki mnie ludzie się wzruszają, jeśli mogę sprawić, że ktoś się uśmiechnie i poczuje lepiej, to bardzo się z tego cieszę.

Czy po oficjalnej gali "Telekamer", przyszła kolej na jakieś prywatne świętowanie wygranej?

MF: Po gali mąż zaprosił mnie jeszcze na kieliszek szampana i we dwójkę uczciliśmy nagrodę w jednej z restauracji. Ale później byłam już tak zmęczona, że dosłownie doczłapałam do domu! Poszłam od razu spać, bo następnego dnia musiałam pracować. Tak, że szybko wróciłam do rzeczywistości.
Gdzie trzyma Pani swoją statuetkę?

MF: Na kredensie w salonie. Śmieję się, że pierwszego dnia powinnam była przynieść ją na plan i używać zamiast pieczątki lekarskiej. To mogła być dobra scena, gdybym podbijała nią recepty!

Ma Pani urodę "blond anioła", ale kobiety są podobno zmienne. Wychodzi z Pani czasami diablica?

MF: Zmieniam się razem z kolorem włosów. Jeżeli jestem "czarna", a tak naprawdę mam właśnie ciemne włosy, to na aniołka nie wyglądam. Mam wtedy ostrzejszy wyraz twarzy. Przy włosach rudych wyglądałabym pewnie bardziej zaczepnie i prowokująco, a przy blond jestem taka dobra, ciepła kobietka... I bardzo lubię aktualny kolor. Czuję się w nim jaśniej, delikatniej i chyba taka z wiekiem się staję. Teraz nie wyobrażam sobie siebie w czarnych włosach na całe życie! Zresztą, gdybym przyszła tak na plan byłby to zbyt duży szok dla widzów! Ale korci mnie za to, żeby mieć włosy rude. W takiej peruce, z długimi lokami, zagrałam np. w "Quo Vadis"- czułam się wtedy inaczej, ale ciekawie.

Trudno nie zauważyć, że powiększyła się Pani rodzina... Mozart to psi ulubieniec całej ekipy. Jak do Pani trafił? I skąd takie imię?

MF: Najpierw było imię, a dopiero później pies. Wymyślił je Piotr, syn Waldka, mojego męża. Jego piesek (na którego mówimy "jamnik mazowiecki", bo to taki jamnik "pomieszany" z innym zwierzątkiem) ma na imię Napoleon. Wygląda śmiesznie, ale nosi imię bardzo dumne. A Mozart pasował po prostu do Napoleona. Zawsze miałam jakieś zwierzątka: chomika, papużki, teraz mam królika... Na psa jakoś nie mogłam się zdecydować, bo przy moim trybie życia wydawało mi się, że go unieszczęśliwię. Ale okazuje się, że jednak dajemy sobie z Mozartem radę. Albo ja go zabieram do pracy, albo Waldek i jakoś nie przeszkadza na planie. Jestem szczęśliwa, że mam go przy sobie - on, że ma mnie (bo to mnie "wybrał" sobie na panią)... I tak jest już z nami trzy tygodnie. Od tego czasu zupełnie zmieniło się moje spojrzenie na psi świat.

To znaczy?...

MF: Teraz patrzę na to z innej strony. Pies to członek rodziny. Ważna, kochająca istota. I nagle okazuje się, że przez niego wiele miejsc jest dla mnie zakazanych. Nie mogę wejść do kawiarni, bo mam psa. Idę na zakupy, a tutaj znak "psów wprowadzać nie wolno". Kiedyś mnie to nie dotyczyło - teraz jestem tym oburzona! Czasami próbuję więc "przemycać" Mozarta do kawiarni, a w sklepie raz spytaliśmy strażnika, czy wolno psa nieść. Mogliśmy wejść i trzymaliśmy go z Waldkiem na zmianę, ale że Mozart ma już 18 kilo myślałam, że pod tym ciężarem po prostu padnę!
Czy kiedykolwiek żałowała Pani, że dostała rolę Zosi?


MF: Nie, nigdy! Ta rola odmieniła moje życie o 180 stopni! I nawet nie chodzi o to, że znalazłam się na pierwszych stronach gazet. Najważniejsze, że jestem teraz bardzo aktywna zawodowo. Oczywiście moje życie prywatne też się zmieniło, bo przez pracę nie mam na nie czasu. Najbardziej potrzebuję odpoczynku: wyciszenia, oddalenia od miejsc w których muszę być i jakoś się "pokazać".. Brakuje mi miejsc, w których mogę czuć się swobodnie. Gdzie nakłada się ukochane, schodzone spodnie i nie zwraca uwagi na to, czy ktoś akurat patrzy... Tam czuję się cudownie! A potem mogę znów wrócić do bardziej aktywnej pracy.

Czy w tym zabieganiu ma Pani jakiś sposób na wieczną młodość?

MF: Podstawowa rzecz, żeby zachować urodę, to dobre odżywianie i odpoczynek. Nie ma takich kosmetyków, które zastąpią świeże powietrze, długi sen i zdrową żywność - to podstawa. Zresztą aktywność fizyczna, ćwiczenia, wpływają też na nasze zdrowie psychiczne, dają nam dobre samopoczucie. A ja zawsze mówię, że to, w jaki sposób spędziliśmy życie, widać w zmarszczkach na naszej twarzy. Jeśli często uśmiechamy się wewnętrznie i jesteśmy w środku "pozytywni", to zmarszczki "idą" do góry. Dlatego zawsze chciałam być wesołą staruszką!

Czy po tylu miesiącach spędzonych w serialowym szpitalu umiałaby Pani udzielić pierwszej pomocy?

MF: Moja wiedza medyczna z serialu wyparowuje zaraz po końcu ujęcia - jak po klasówce. Podstawowe czynności przy pierwszej pomocy powinien jednak znać każdy. Nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji można się znaleźć. Możemy kogoś uratować, albo ktoś uratuje nas. To nasze podstawowe "wykształcenie życiowe"

Długo zajmuje Pani nauka roli?

MF: Nie, ale wszystko zależy do tego, jakiego typu jest tekst. Nie uczymy się dialogów tak dosłownie. W trakcie prób mogą nastąpić w nich drobne zmiany. Nabrałam już w tym wprawy: na początku czytam tekst, żeby zrozumieć, jaki jest temat sceny, a później próbuję przepowiedzieć ją własnymi słowami. Idzie mi to szybko, ale na pewno trudniej byłoby mi z klasycznym monologiem.

Więc praca nad "Na dobre i na złe" to łatwizna?


MF: Oj, nie... Niektóre zwroty medyczne, to po prostu katastrofa! Czasami wygodniej już wymówić ćwiczenie na dykcję! Te skomplikowane wyrażenia to dla nas udręka: uczymy się ich na pamięć nawet nie wiedząc, o co chodzi. A gdy konsultant zaczyna nam to tłumaczyć, używa jeszcze więcej medycznych terminów i wtedy "miesza" nam się już całkowicie! Ale jakoś dajemy sobie radę. A przy okazji aktorzy często się mylą i jest dużo śmiechu!

Rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska

Bitwa more
Jan
Paweł