Opowiada pan w wywiadach tak
plastycznie o magii Bożego Narodzenia na Podhalu, że mam ochotę
odwiedzić pana w tegoroczne święta.
Jeżeli podejmie pan wyzwanie przedarcia się przez knieje w górach,
zapraszam. Na naszym świątecznym stole zawsze stoi nakrycie dla
zbłąkanego wędrowca. To jeden z nieodłącznych elementów świątecznych
tradycji, które kultywujemy.
Czy lubi pan wszystkie świąteczne
tradycje?
Nie przepadam za współczesną tradycją laicyzowania świąt. Staram się,
żeby w moim domu, tak jak przed laty w domu moich rodziców, kojarzyły
się przede wszystkim z uroczystościami związanymi z Bożym Narodzeniem.
Śpiewamy kolędy, jest oczywiście choinka, serdeczne rozmowy z rodziną i
przyjaciółmi. Zależy nam, by dla naszych dzieci święta były wyjątkowym
czasem uśmiechu i radości.
Święta z dwoma rozkosznymi urwisami
muszą być niezapomnianym przeżyciem...
Bywa ciekawie, nie tylko w święta. Trzeba mieć refleks i anielską
cierpliwość, co - biorąc pod uwagę, że jestem niemłodym ojcem - jest
nie lada wyzwaniem. Ale takie jest życie, nie narzekam.
To kurtuazja, jest pan w świetnej
formie.
To zapewne zasługa wielu kosmetyków, które wciera mi w łysą, siwą skroń
charakteryzacja na planie serialu „Na dobre i na złe” (śmiech).
W jakim gronie spędzi pan święta?
Do wigilijnego stołu usiądę z najbliższą rodziną, a pierwszego dnia
świąt tradycyjnie przyjadą do nas przyjaciele. Od wielu lat odpoczywamy
w podobnym gronie; relaksujemy się i rozmawiamy o tym, co się dzieje w
Warszawie. Nasze dzieci się znają i też czekają na ten czas.
Święta kojarzą mi się z chaosem i uganianiem się za prezentami. Co roku
mówię sobie, że nigdy więcej nie ulegnę tej histerii i gorączce
zakupów, a potem mija dwanaście miesięcy i wpadam w te same sidła.
Widocznie tak musi być. Na szczęście dwa tygodnie, które spędzam na
Podhalu, rekompensują to zmęczenie.
Przygotowuje pan jakieś potrawy
świąteczne?
Siedem lat temu, gdy brałem ślub, w naszym domu przede wszystkim ja
zajmowałem się gotowaniem i byłem z tego dumny. Natomiast teraz w
konkurencji kulinarnej bardzo często w tyle pozostawia mnie moja młoda,
ale niezwykle ambitna żona. Ma dar do kuchni lekkiej i smacznej. Nasi
goście również są smakoszami. Przynajmniej raz każdy z domowników
przygotowuje kolację lub obiad dla wszystkich. Wkładamy w gotowanie
maksimum talentu, co potem odbija się na mojej wadze.
Jakie atrakcje przygotował pan dla
miłośników Teatru 6. piętro na przyszły rok?
W przyszły rok wchodzimy bardzo ambitnie. Rozpoczynamy próby do sztuki
Mikołaja Gogola „Ożenek” w gwiazdorskiej obsadzie. Na scenie będą
występować między innymi Anna Dereszowska, Joanna Żółkowska, Paulina
Chruściel, Cezary Żak, Cezary Pazura, Janusz Chabior, Piotr Głowacki
oraz ja. Reżyseruje Andrzej Bubień, którego sztukę „Wujaszek Wania”
można oglądać w naszym teatrze. Czekamy od półtora roku na rozpoczęcie
prób, bo zgranie terminów tylu rozchwytywanych aktorów nie było proste.
Wszyscy są wytęsknieni pracy i bardzo zmobilizowani; dziesiątego
stycznia zaczynamy! Premiera odbędzie się jedenastego marca w Teatrze
6. piętro.
Wcześniej może pan odebrać Telekamerę
dla najlepszego aktora za rolę w serialu „Na dobre i na złe”. To byłaby
pana trzecia statuetka!
Wszystkim tym, którzy na mnie zagłosują, w imieniu Falkowicza obiecuję
sumienne leczenie w serialowej Leśnej Górze (śmiech). Bardzo lubię grać
tę rolę, przychodzę na plan i dobrze się bawię. Cieszę się, że nie
kojarzy mi się to z mozolną pracą i przykrym obowiązkiem, tylko frajdą
z gatunku tragikomedii. Falkowicz jest człowiekiem samotnym, podskórnie
tęskniącym za wielką miłością. Jego pracoholizm i arogancja wynikają z
niepewności, czy jest przydatny i potrzebny światu. Rozczula mnie ta
postać wewnętrznie, mam nadzieję, że niektórych śmieszy.
Wątek z Matyldą jest rewelacyjny!
Jestem wdzięczny scenarzystom, że go wprowadzili, bo mnie, jako
późnemu, ale świeżemu ojcu, jest bardzo wygodnie grać sceny, w których
mój bohater może się wykazać jako rodzic. Śmieszy mnie, gdy widzę
podenerwowanego i śmiertelnie zakochanego w córeczce Falkowicza.
W odcinkach, które trafią do emisji w
nowym roku, w Leśnej Górze ponownie pojawi się pierwsza żona
Falkowicza. Nad pana bohaterem zbiorą się czarne chmury?
Nie mogę się doczekać! Wanda (Liliana Głąbczyńska-Komorowska - przyp.
aut.) przyleci do Falkowicza specjalnie ze Stanów Zjednoczonych; to
bardzo uprzejme z jej strony. Zapewne będzie interesująco, bo ich
spotkania są krótkie, ale burzliwe.
Rozmawiał:
Kuba Zajkowski